Kolejny post z cyklu Warszawski Smak je! Przedstawiam trzy miejsca, w których miałam okazję ostatnio jeść. I to jeść bardzo smacznie, więc możecie sobie dopisać te adresy do tych, które warto odwiedzić. Trzy zupełnie inne kuchnie: włoska, wietnamska i meksykańska. Trzy miejsca zdecydowanie bardziej w klimacie street foodu niż eleganckich restauracji. Zaczynamy! 🙂
1. Pinsa
Co ciekawe, to miejsce właśnie Wy polecaliście mi najczęściej. Za każdym razem jak wrzucałam posta na temat pizzy pisaliście: musisz koniecznie iść do Pinsy, jest pysznie. Żałuję, że tak późno, ale w końcu dotarłam! Pinsa to nazwa lokalu, ale i nazwa dania. Przypomina pizze, ale ciasto jest robione z innych składników, w smaku jest też odrobinę inna. Czym dokładnie się różni?
„Pinsa powstaje z zupełnie innych produktów, w zupełnie innym procesie produkcyjnym. Ciasto zawiera mniej oliwy niż tradycyjna pizza za to więcej wody.
Zawiera też zakwas chlebowy, który podnosi walory smakowe nadające naturalny smak dawnego chleba. Dzięki temu otrzymujemy produkt o bardzo niskiej zawartości tłuszczu, małej ilości kalorii, a przede wszystkim lekkostrawny. Pinsa zawiera mieszankę trzech rodzajów mąki: sojowej, która sprawia że produkt jest chrupki i kruchy, ryżowej dzięki której ciasto zatrzymuje więcej wody w fazie pieczenia i pozwala nam uzyskać produkt chrupki z zewnątrz, a miękki w środku, pszennej, która jest niezbędna w procesie naturalnego wyrastania ciasta, jednak użytej w śladowych ilościach.”
Lokal mieści się na Saskiej Kępie, jest malutki i przytulny, do tego samoobsługowy. W menu znajdziemy około 10 rodzajów pinsy. Gotowe do wsadzenia do pieca, witają gości z witryny. Oprócz pinsy są jeszcze kanapki panino, kuleczki arancini znane mi z Sycylii, kalmary w panierce oraz cannoli czyli sycylijskie ciateczka z kremem w środku (wyglądały obłędnie, ale już nie zmieściłam).
Zamawiamy Parmę (z mozzarellą, szynką Prosciutto Crudo i szpinakiem) oraz Cotto (z mozzarellą, serkiem Philadelphia i szynką Prosciutto Cotto). Pinsy kosztują około 20 zł. Obydwie są po prostu obłędnie pyszne. Czuć, że składniki są najlepszej jakość, połączone w całość dają efekt wow. To takie danie, po którym wychodzi się z motylami w brzuchu. To miejsce to jedno z moich najlepszych odkryć w ostatnim czasie. Pycha!
Więcej informacji: http://pinsa.pl/
2. Viet Street Food
Kuchnia wietnamska to absolutnie moja ulubiona kuchnia. Na dobre pho czy bun bo nam bo mogę jechać na drugi koniec Warszawy. Po prostu uwielbiam. Do VSF wybierałam się od dłuższego czasu, ostatnio też mocno polecaliście mi to miejsce i w końcu się zmobilizowałam by zajrzeć na Saską Kępę. Lokal słynie z tego, że serwuje oryginalne wietnamskie dania. Menu nie jest spolszczone, podaje się to co normalnie jadają Wietnamczycy u siebie. Z wyborem przy pierwszej wizycie nie szaleję za bardzo. Zamawiamy pho bo ze smażoną wołowiną z woka oraz pho xao czyli wietnamski, smażony makaron ryżowy z pieczonym kurczakiem. Obsługa jest bardzo sympatyczna, pomocna i sprawna. Zupka jest duża i dobra, bulion jest bardzo wyrazisty i esencjonalny jeszcze przed dodaniem reszty dodatków. Makaron jest pyszny i to głównie za sprawą pieczonego kurczaka, który ma wyjątkowy smak z jakim wcześniej się nie spotkałam. Jedynym minusem są ceny. Większość dań kosztuje 30 zł. Jak na wietnamskie jedzenie jest to sporo biorąc pod uwagę, że miejsce raczej nie jest elegancką restaurację a jak sama nazwa wskazuje bliżej mu do wietnamskiego street foodu. Nie zrozumcie mnie źle, wiem, że dobre jedzenie kosztuje więcej i nigdy nie żałuje na nie złotówek. Natomiast wiem, że za równie dobre pho w Warszawie można zapłacić połowę mniej np. w Hanoi Street i ogólnie samo miejsce nie pasuje mi to takich cen. Pomijając też to, że po prostu chyba wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do tańszych wietnamskich knajp, to raczej nie będziecie żałować, że pieniądze zostawiliście w Viet Street Food bo karmią naprawdę przyzwoicie.
Więcej informacji: facebook
3. Maria Kolendra
Maria działa w sezonie letnim w dwóch lokalizacjach. W swoim stałym miejscu na bazarku na Służewcu oraz na Plaży Żoliborz (w weekendy Puławska jest zamknięta). Służew zawsze był mi jakoś nie po drodze, ale udało mi się odwiedzić punkt na plaży. Miejsce prowadzone przez kucharzy urodzonych w Meksyku. Nie jest to restauracja a w jednej i drugiej lokalizacji mały lokal, serwujący meksykański street food. Na plaży nie znalazłam w menu burrito, dlatego zamówiliśmy tacos z mięsem w stylu al pastor oraz quesadille z chorizo. Mięsko w tacos było soczyste i tak miękkie, że aż się rozpadało. Żałowałam, że quesadilla też nie jest z al pastor chociaż smakowała dobrze. Świetnym dodatkiem był pikantny sos z mango. Jeśli szukacie prawdziwej meksykańskiej kuchni Maria Kolendra Was nie zawiedzie.