Chyba nie ma tu nikogo kto nie zna Magdy Gessler. Choć zdania są zawsze podzielone, ja jestem jej fanką. Podziwiam za życiowy luz i swobodę. Za to, że zupełnie nie przejmuje się opinią innych tylko robi swoje. W Kuchennych Rewolucjach, które oglądam zawsze z przyjemnością podziwiam za cierpliwość bo przypadki są wyjątkowo skraje i rzucanie talerzami wcale mnie nie dziwi. Lubię styl Pani Magdy i pomysły, tym bardziej kiedy mam okazję chętnie odwiedzam zarówno restauracje po rewolucjach jak i jej własne.
Restauracja U Fukiera mieszcząca się od lat na warszawskiej Starówce to chyba jedna z bardziej znanych restauracji Magdy Gessler w stolicy. Tu od samego wejścia zresztą to widać, że to jej dzieło. Wchodząc do środka od razu przenosimy się do innego świata. Wystrój jest jedyny w swoim rodzaju i mimo, że ogólnie to nie moja stylistyka to robi na mnie duże wrażenie i bardzo mi się podoba. Wszędzie jest dużo kwiatów i zdobień, na ścianach wiszą obrazy lecz mimo dużej ilości różnych ozdobników, wszystko ze sobą świetnie się komponuje. Wystrój restauracji i sam fakt, że jest to dzieło Pani Magdy to jeden z powodów, dla którego warto odwiedzić to magiczne miejsce. Zresztą chętnych nie brakuje bo za każdym razem kiedy tu jestem, restauracja dosłownie pęka w szwach.


U Fukiera posiada duży ogródek restauracyjny od głównej części warszawskiej Starówki oraz bardzo kameralne i klimatyczne patio od drugiej strony- dosłownie w podwórku kamienicy, w której znajduje się restauracja. Patio jest naprawdę urocze, klimatem przypomina mi Maroko te w wersji luksusowej. Jest stworzone na romantyczną randkę.
U Fukiera od 28 lat serwuje dania kuchni polskiej. Często wybierana przez gwiazdy nie tylko polskie, ale i zagraniczne. Przez lata stworzyła otoczkę miejsca dla elity, można tu spotkać zarówno samą Magdę Gessler jak i wielu jej znanych gości. Przez to restauracja budzi jeszcze większą moją i innych gości ciekawość.
Muszę zaznaczyć, że od samego początku towarzyszy nam bardzo, ale to bardzo profesjonalna obsługa. Kelnerzy U Fukiera to nie studenci chcący dorobić szybko do wakacji i mający w nosie klientów. To nie osoby z przypadku a kelnerzy z prawdziwego zdarzenia, z dużym doświadczeniem i olbrzymia wiedzą zarówno w zakresie obsługi klienta jak i serwowanego jedzenia. Życzyłabym wszystkim restauracjom tak dobrej obsługi, ale do tego jeszcze długa droga.
Z przystawek wybieramy śledzie i kołduny litewskie, ale wybór nie jest łatwy. Kuszą dwa rodzaje tatara wołowego, nerki cielęce czy pasztet z dziczyzny.
Kołduny litewskie zabajone z lubczykiem (32 zł) są po prostu fenomenalne i jest to świetny start naszej kolacji. Niestety nie udało mi się zrobić im idealnego zdjęcia bo Pan kelner błyskawicznie rozłożył je na nasze talerze- zanim zdążyłam wziąć aparat do ręki. Ale naprawdę wyglądają i smakują rewelacyjnie. Świetne ciasto, znakomity farsz i delikatny sos tworzą cudowną całość. Dosłownie rozpływają się w ustach. To przystawka, którą na pewno zamówiłabym drugi raz!
Śledź zagrycha w śmietanie z jabłuszkiem co łaska (28 zł) to typowa, polska przystawka, której jestem fanką. Jest to też bardzo solidna porcja w sam raz do podziału z drugą osobą. Sam śledź jest dobrej jakości, miękki, odpowiednio doprawiony. Dobrej jakości śmietana i chrupiące jabłuszko to zestaw idealny.
W daniach głównych dalej króluje polska klasyka. Od najbardziej powszechnego schabowego po dziczyznę. My wybieramy sandacza i pierś z kaczki. Kiedyś U Fukiera jadłam połówkę kaczki i bardzo mi smakowała, od tamtej pory mam do niej w tym miejscu sentyment.
Sandacz na musie z porów w gnieździe ze szpinaku (75 zł) podany jest w klasycznej formie a jak wiecie ja uwielbiam ryby prosto z patelni, bez udziwnień. Porcja jest naprawdę duża i nie musicie się obawiać, że płacąc dosyć dużo za obiad wyjdziecie z niego głodni. Tu nie ma takiej możliwości. Co najważniejsze ryba jest soczysta i miękka (nie znoszę wysuszonych filetów), lekko przypieczona z zewnątrz, bez żadnych zbędnych panierek. Jest konkretnie i na temat. Szpinak i mus to świetne dodatki do ryby i całość zjadamy z przyjemnością przenosząc się wspomnieniami do mazurskich smażalni.
Pierś z kaczki różowa na musie z casisu z modrą na miodzie i rodzynkach (75 zł) to nasze drugie, główne danie. Przed zamówieniem kelner ostrzega, że pierś będzie różowa w środku- co jest bardzo ważne bo nie każdy lubi kaczkę na różowo. Ja nie lubię na surowo więc oddycham z ulgą jak pierś na talerzu jest lekko różowa a nie ociekająca krwią jak zdarzało mi się widzieć parę razy. Jest dokładnie taka jak powinna być, miękka i soczysta z idealnie chrupiącą skórką. Mały niepokój wzbudzały u mnie również rodzynki, ale nie są dominujące i dobrze komponują się czerwoną kapustą.
Na koniec, na deser jemy polecaną przez kelnera Zupę nic z chmurkami i czerwonymi owocami (37 zł). I jest to chyba najdroższy deser jaki miałam okazję jeść w Polsce, ale…. chyba też najlepszy! Całkowicie mój smak i całkiem skradł moje serce! Zupa ta to krem waniliowy (w konsystencji lekko roztopionych lodów), kulka lodów waniliowych, beza z obłędnym kremem pistacjowym i świeże owoce. Co ciekawe, deser ten wcale nie jest przesłodzony. Porcja jest olbrzymia więc spokojnie może być do podziału z drugą osobą. I ta beza w środku, i do tego z kremem pistacjowym! No obłęd! Musicie tego koniecznie spróbować.
Wracając na chwilę do cen w U Fukiera to oczywiście muszę przyznać, że małe nie są. Ale pamiętajcie, że tu płaci się nie tylko za jedzenie. Za nazwisko, które ma renomę i przyciąga tłumy, za całą otoczkę i wystrój dopięty na ostatni guzik, za niezwykle profesjonalną obsługę, za dobry produkt, za lokalizację w samym sercu warszawskiej Starówki. To wszystko składa się na cenę. Można dyskutować w nieskończoność czy warto. Dla innych tak a dla innych nie. Ja jestem jak najbardziej na tak, ale oczywiście nie jako obiad na co dzień a wyjście na romantyczną randkę czy na specjalną okazję. Bo kolacja w U Fukiera to zawsze wieczór pełen doznań zarówno smakowych jak i wizualnych. Wszystkie te elementy połączone w całość tworzą kolację, o której szybko się nie zapomina.
Znajdziecie tu tradycyjną kuchnię polską w najlepszym wydaniu. Taką jak znacie z domu i za którą tęsknicie. Jest klasyczne, bez udziwnień i nowoczesnych technik, ale klasyka zawsze się obroni! Nie musicie się też martwić, że wyjdziecie głodni, porcje są od serca.
Restauracja U Fukiera/ Rynek Starego Miasta 27, Warszawa/ http://ufukiera.pl/
Jeden komentarz Dodaj własny