Stan Surowy – GastroPub znajduje się w Radości i wyróżnia się na tle innych, lokalnych restauracji. Od samego wejścia można się tu poczuć jak w centrum Warszawy. W środku czeka na nas bardzo przestronne wnętrze z naprawdę świetnym designem (a wiecie, że uwielbiam świetny design). Wystrój jest totalnie taki jak lubię. Minimalistyczny, nowoczesny, pełen zieleni. Rośliny grają tu dużą rolę i znajdują się w różnych częściach restauracji. Jest pięknie!
W menu jak sama nazwa wskazuje znajdziemy dużo surowej ryby 🙂 Ale, oczywiście nie tylko. Oprócz dużego wyboru sushi w przeróżnej postaci w karcie są też przystawki, sałaty, zupy, dania główne i dania z wooka. Menu jest w fajnym, azjatyckim klimacie.
Z przystawek wybieramy Boczuś (30 zł) a do niego zupę Pomarańczową (22 zł).
Boczuś to grillowany boczek podany z sałatką kimchi. Prezentuje się pięknie. Kimchi jest zrobione w punkt, czuć fermentacje, jest mega ostre. Nawet czuję trochę jak puchną mi usta, ale jestem w tym temacie trochę masochistką, dopóki ostrość nie sprawia bólu, bardzo mi smakuje. Zresztą uważam, że kuchnia azjatycka powinna być ostra bo przecież własnie tak jest w Azji. Kapusta jędrna i chrupka. Jest tak jak lubię. Boczuś jak to boczek musi być trochę tłuściutki, jest fajnie chrupiący na zewnątrz i miękki w środku. Jest to bardzo interesująca przystawka.
Tak jak boczek w podobnej formie zdarzało mi się już jadać, tak zupy Pomarańczowej, która by była choć odrobinę podobna do tej, nie jadłam nigdy. Dokładnie jest to słodka zupa teriyaki z udkiem z kaczki i makaronem udon. Jest dosyć tłusta, ale tak przyjemnie tłusta. Lekko słodka, ale nie za bardzo. Trochę kwaśna. Ma taki smak, że w zasadzie nie bardzo nawet wiem jak mam go Wam opisać co dla mnie jest super kulinarnym doświadczeniem bo uwielbiam jak z danym smakiem spotykam się po raz pierwszy. Towarzyszą temu zawsze super emocje. Żeby Was nie zmyliło nie przypomina też typowej tajskiej zupy z kaczki. Jest totalnie jedyna w swoim rodzaju. W środku znajdziecie sporo mięsa z udka kaczki, makaronu i kukurydzy. Jak najbardziej warta spróbowania, a w jesienne czy zimowe wieczory będzie prawdziwym hitem.
Wybieramy również danie z wooka czyli czarny makaron z wołowiną, kalafiorem romanesco, edame, tajską bazylią, chilli i orzechami nerkowca (40 zł). W porównaniu do zjedzonej wcześniej kimchi jest bardzo delikatny i świetnie się sprawdzi jeśli jednak nie lubicie jeść tak ostro jak ja 🙂 Połączenie składników jest bardzo przyjemne zarówno wizualnie jak i w smaku. No i jest moja ulubiona edame!
Sushi zajmuje sporą cześć menu. Na pierwszy rzut oka widać, że to nie jest kolejne jakieś tam byle jakie sushi, tylko sushi dla prawdziwych koneserów. Dużo w niej surowej ryby (jak sama nazwa wskazuje) i bardzo ciekawych specjalnych sushi rolek, które skupiają moją uwagę.
Zamawiamy Boogeyman Roll (42 zł) i Mr. Golda Roll (45 zł).
Boogeyman Roll to łosoś na ostro okładany tuńczykiem, z kawiorem z łososia i sezamem wasabi. Jest to naprawdę solidna porcja surowej ryby. Nie wiem jak Wy, ale mnie czasami nachodzi taka ochota na surowiznę, że aż chcę się w sklepie rzucić się na rybę z lady. W takich chwilach zjedzenie tej rolki zaspokoi wszystkie potrzeby. Rybki w tej rolce są naprawdę świetnej jakość. Zajadamy ją z wielką przyjemnością.
Mr. Golda Roll jest jeszcze ciekawsza od swojej poprzedniczki ponieważ są to małże św. Jakuba okładane opalaną seriolą z przyprawami. Bardzo mi smakuje, małże są niezwykle delikatne, ale bardzo dobrze wyczuwalne i jest ich w środku naprawę dużo. Cudownie komponują się z resztą dodatków. Dodam też, że obydwie rolki są zrobione perfekcyjnie, nie rozpadają się mimo tak dużej ilości dodatków, co niestety naprawdę bardzo często się zdarza.
Na koniec jemy „tatar” z małż św. Jakuba podany z sosem sojowym. Muszę Wam powiedzieć, że pierwszy raz własnie tu jem surowe mięso z przegrzebków, które zresztą uwielbiam, ale zawsze jadłam je na ciepło. Okazuje się, że surowe smakują zupełnie inaczej. Są pyszne! Dostajemy cieniutkie plasterki mięska, które ma bardzo przyjemną konsystencję i wyjątkowy smak.
Miejsce to polecam nie tylko mieszkańcom Radości i okolicznych miejscowości. Uważam, że warto wpaść tu też z innych część Warszawy szczególnie jeśli chcecie spróbować nowych smaków, zjeść inne sushi niż w większości miejsc czy napić się wina w takim pięknych wnętrzu. Lub jeśli po prostu macie dosyć zgiełku warszawskiego centrum i szukania miejsca do zaparkowania przez godzinę. Ale pamiętajcie, że kuchnia w Stanie Surowym jest dosyć wymagająca i skierowana dla wymagających klientów. W tych smakach odnajdą się prawdziwi foodies czyli jak mniemam Wy moi czytelnicy otwarci na nowe doznania kulinarne, ale osoby, które oczekują jakiś standardowych azjatyckich smaków mogą być lekko w szoku. Tutejsze dania są zupełnie inne niż gdzie indziej w Warszawie i właśnie przez to bardzo spodobało mi się to miejsce. Uwielbiam kiedy na talerzach jest tak ciekawie!
Na letnie, upalne wieczory czeka na Was ogródek! Codziennie jest też menu lunchowe, w którym pojawia się moje ulubione Poke Bowl!
Więcej informacji: http://stan-surowy.pl/
Jeden komentarz Dodaj własny