Rabarbar to piękna nazwa lokalu, który od jakiegoś czasu działa na Powiślu, dokładnie na Radnej. Miejsce jest malutkie, ale niezwykle przyjemne z wystrojem bardzo w moim guście. Idealne na wyście z przyjaciółką czy romantyczną randkę w kameralnej atmosferze.
W menu znalazłam wszystko to co najbardziej lubię. Jest zdrowo, lekko, kolorowo i bardzo ładnie również na talerzu. Pierwszą pozycją w menu są smoothie bowls. I to w zasadzie najlepsze jakie do tej pory jadłam, bo kryją na dnie miseczki pyszną granolę domowej roboty. Mój wybór pada na If You Lika Pinacoladas czyli smoothie z banana, ananasa i mleka kokosowego podawane z chipsami z kokosa, jeżynami, borówką, morelami, jagodami goji, granatem i suszonymi płatkami róży! Brzmi nieźle, co? 🙂 Smakuje tak samo. Smoothie bowl zazwyczaj kojarzone są ze śniadaniem, tu serwowane przez cały dzień. Dla mnie to danie idealne też na lunch, czy nawet zdrowy deser.
Drugą główną pozycją w menu są Buddha Bowls. To pomysł na obiad dobrze mi znany, bo często sama w domu komponuje tego typu miseczki. Buddha Bowls to zdrowe, kolorowe i lekkie miski pełne dobroci. W Rabarbarze znajdziemy kilka różnych do wyboru. Ja miałam okazje spróbować, aż trzech. Każdy zupełnie inny! I każdy, czego nie widać na zdjęciach, skrywa ciepły dodatek taki jak ryż, czy makaron ryżowy. Każdą miseczkę, możemy zamówić w wersji wege.
Pierwszy, mój ulubiony bowl z menu to One Night In Bangkok. W tej miseczce znajdziemy sataye z kurczaka lub krewetek do wyboru, ryż jaśminowy na mleku kokosowym, szpinak, marchewkę, marynowany fenkuł z edame, orzeszki, chilli i cudowny, orzechowy sos.
Drugi to The Mexikan. Burrito bowl, które czasami robię w domu jest bardzo podobne to tej miseczki. W środku chilli con carne, brązowy ryż, sałata, avocado, grillowana kukurydza, salsa z ananasa i jalapeno, nachos, kolendra. Pycha!
Trzeci bowl Goodnight Saigon jak sama nazwa wskazuje przyrządzony w stylu azjatyckim. Znajdziemy tu wieprzowe klopsiki z trawą cytrynową i chilli, makaron ryżowy, czarną soczewicę, marchewkę, brokuły, świeżą pachnotkę, prażone nerkowce. Bardzo fajne, orientalne smaki.
Sporo tu azjatyckich klimatów i czuje, że to nie przypadek a zainteresowania właściciela. W menu również bardzo dobra, wietnamska kawa.
Ja jestem fanką takiej kuchni. Zdrowej, lekkiej i smacznej. Bez chemii, bez przetworzonych dodatków, bez takich rzeczy, na które na co dzień trzeba uważać. Można tu jeść bez wyrzutów sumienia. Można się najeść, ale nie chodzić po tym ociężałym. To takie jedzenie, po którym czuję się bardzo dobrze i marzy mi się taka kuchnia w większej ilość miejsc w Warszawie. Do tego wszystkiego można też napić się wina, więc jest idealnie! 🙂
Więcej informacji: facebook