Myślę, że trzeba być odważnym (lub szalonym) żeby w Warszawie pizzerie nazwać Pieczychlebek i w dodatku otworzyć ją w Landzie przy Wałbrzyskiej pomiędzy najróżniejszymi lokalami usługowymi. Bo przecież nazwa ta nie kojarzy się ani z pizzą ani z Włochami a lokalizacja jest taka, że jeśli ktoś Wam o niej nie powie to nigdy tu nie traficie 🙂 Mimo to, w tym malutkim lokalu zajmujemy ostatni wolny stolik a podczas naszej wizyty ustawia się kolejka.
Od wejścia wita nas bardzo miła obsługa, wnętrze może nie jest specjalnie designerskie, ale jest bardzo miło i przytulnie. Czuć takie pozytywne wibracje i klimacik. W środku dosłownie pięć stolików a goście mają widok na piec do pizzy i mogą sobie podglądać swoje zamówienie.
Początkowo mieliśmy skupić się na pizzy, kto nas zna, ten wie, że weekend bez pizzy to stracony weekend. Jednak postanowiliśmy najpierw skusić się na polecane mączne dania, do których mam ostatnio coraz większą słabość. Menu prezentuje się bardzo ciekawie.
Z pozycji mącznych zamawiamy Gnocchi di Tartufo czyli gnocchi nadziewane serem kozim i truflami, podane w białym sosie z podgrzybkami na maśle i rukoli. Pozycja ta figuruje w menu jako przystawka, ale to dosyć spora porcja. Jest to bardzo dobry wybór bo gnocchi jest pyszne! Intensywne w smaku jednak kozi ser wcale nie jest dominujący (na szczęście bo ja szczególnie za nim nie przepadam) a wszystkie składniki łączą się pięknie w jedną całość. Znajdziemy tu sporo grzybków i naprawdę świetny sos. To danie jemy z wielką przyjemnością.
Drugie danie to Tortellacci z borowikami i serem ricotta w sosie parmezanowym figurujące jako danie główne. Składa się z trzech olbrzymich pierożków w środku bardzo kremowych. Jest to równie dobre danie co pierwsze. Naprawdę pyszne. W smaku dużo bardziej delikatne i mniej intensywne, ale również tu wszystkie składniki razem tworzą spójną całość. Czuć, że kucharz naprawdę dobrze czuje się w daniach mącznych. W menu możemy znaleźć takie cuda jak np. Ravioli Neri czyli czarne ravioli z homarem i krewetkami w sosie maślanym- brzmi to jak idealny pomysł na następny raz.
Pizze oczywiście też zamawiamy. Wybór pada na Capriciose (Krzyśkowi chyba znudziła się już jego ulubiona Davola i zaczyna w końcu zamawiać inne pizze!) i Bresaole. Pizze są naprawdę duże i ja nie dałabym rady zjeść całej nawet gdybym nie jadła wcześniej innych dań. Ciasto jest dosyć cienkie i mimo, że ja preferuje bardziej drożdżowe i wyrośnięte to wypada smacznie. Sama pizza ma dużo składników, więc jeśli nie podoba Wam się moda na małą ilość dodatków na pizzy to będziecie bardzo zadowoleni.
Capriciosa smakuje mi najbardziej. Karczochy to świetny dodatek, który bardzo dobrze komponuje się z pozostałymi składnikami: szynką włoską, pieczarkami, oliwkami i mozzarellą. Całość wypada bardzo fajnie choć w jednej i drugiej pizzy dodałabym dosłownie odrobinę więcej włoskiego sosu pomidorowego.
W Bresaoli znajdziecie naprawdę solidną porcję przepysznej szynki z długo dojrzewającej wołowiny. Jest tak dobra, że część zjadam oddzielnie i jest jej tak dużo, że spora część i tak zostaje na pizzy. Jestem z tych, którzy bardzo lubią rukolę, ale w tym przypadku myślę, że mogłoby jej być odrobinę mniej by tak bardzo nie dominowała.
Na koniec oczywiście zamawiamy Tiramisu, które jest pyszne. Wprawdzie biszkopt jest bardziej twardy niż powinien, ale dochodzę do wniosku, że taki lekko chrupiący jest naprawdę super i smakuje mi bardziej niż w wersji tradycyjnej. A krem to poezja.
Pizzeria Pieczychlebek to wyjątkowo niepozorne miejsce i dosyć specyficzne ze względu na położenie i wielkość lokalu. Jest tu klimat jedyny w swoim rodzaju i żeby go poczuć trzeba się wybrać osobiście. Jeśli mieszkacie w okolicy to musicie koniecznie tu zajrzeć lub zamówić jedzenie z dostawą do domu czy biura bo jest też taka opcja. Ja najbardziej polecam Wam dania mączne czyli wszelkie pierożki i gnocchi, ale z pizzy też będziecie zadowoleni!
Więcej informacji: http://pieczychlebek.pl/
Hmmm, ja mam trochę inne wrażenie o tym miejscu. Jest to moja lokalna knajpka i faktycznie jedzenie jest niezłe, ale to dziwne zadęcie właścicieli i wrażenie, że robią łaskę w ogóle Cię obsługując, niestety bardzo zniechęca, a jest to opinia nie tylko moja, ale też kilku znajomych osób. Czyli na wynos w porze lunchowej -40% jak najbardziej, ale na dłuższe posiedzenie typu randka/deser/coś tam, to już niekoniecznie, bo atmosfera taka sobie.