Bistro Odolany od około 3 lat działa między nowymi osiedlami na Woli. Ten nieduży lokal znajdziecie na rogu ulic Kasprzaka i Ordona, w jednym z nowych bloków. Miejsce bardzo niepozorne i trzeba o nim wiedzieć by tu trafić lub mieć szczęście i mieszkać po sąsiedzku.
Wystrój lokalu jest całkiem w moim stylu. Jest dosyć kameralnie i prosto, ale niewielkie szczegóły takie jak designerskie lampy czy płytki na barze tworzą bardzo ciekawą wizualnie całość. To takie miejsce, w którym czuje się dobrze jeszcze zanim coś zjem. Do tego niesamowicie miła i pomocna obsługa, która podpowie, doradzi i sprawi, że poczujecie się jak w gościach u znajomych. Panuje tu naprawdę wyjątkowa atmosfera, dzięki której każdy z Was poczuje się tu dobrze.
W menu znajduje się kilka dań głównych, sałatek, zup, ale to własnie tapasy królują w menu! Ja jestem wielką fanką tego typu jedzenia- zamawiania dużej ilość małych rzeczy i dzielenia się z nimi znajomymi, dlatego czuję się tu jak w niebie! Dodatkowo oprócz sporej ilości tradycyjnych tapasów w karcie jest też duża część bardzo oryginalnych pozycji, w których wyczuwam fantazję szefa kuchni! Ten mix zadowoli każdego- fana tradycyjnych hiszpańskich dań jak i poszukiwaczy nowych smaków.
Bistro Odolany już trzy lata z rzędu zdobyło 1 miejsce (nagroda publiczności) w konkursie organizowanym przez Ambasadę Hiszpanii na najlepsze tapas w Warszawie. Wszystkie trzy pozycje są w karcie i to od nich zaczynamy hiszpańską ucztę! Konkursowe tapasy podawane są z lampką wina gratis.
Zwycięzca z 2016 roku to polędwica z tuńczyka z grillowanym ananasem, pudrem z czarnych oliwek i skórką z limonki (19 zł). To świetna pozycja. Tuńczyk jest z zewnątrz opieczony a w środku różowy, miękki i soczysty. Puder z oliwek lekko chrupie a majonez z limonki jest orzeźwiający. Całość jest idealna! Dla mnie smak jest bardziej azjatycki niż hiszpański co sprawia, że tapas ten jest ciekawy i intrygujący.
W 2017 roku wygrała roladka z polędwicy z dorsza i szynki serrano, z winegretem z rukoli i oleju orzechowego oraz z popcornem z kaszy gryczanej i pomidorem (19 zł). Te połączenia są na tyle wyjątkowe i oryginalne, że bardzo ciężko jest mi je Wam opisać. Delikatny dorsz z wyrazistą szynką to świetne połączenie, które w bardzo fajny sposób się równoważy. Chipsy z kaszy gryczanej uwielbiam bo mają super chrupiącą konsystencje, ale i zupełnie inny smak niż ugotowana kasza. Pesto i pomidor to rześkie dodatki, które razem tworzą cudownie smaczną całość.
Tegoroczny zwycięzca to grillowana ośmiornica z prażynką z sepią, biszkoptem kolendrowym i żelem mango limonka (29 zł). Ależ to ciekawie brzmi! I równie ciekawie smakuje. W tym daniu nie ma nudy. Zaskakują i smaki i struktury. To jest takie małe arcydzieło. Zachwyca nie tylko smak, ale i cała kompozycja. A sama ośmiornica rozpływa się w ustach! Cudo!
Tu nie ma nudy w karcie! Po tych trzech tapasach już wiem, że szef kuchni to niezwykle zdolny kucharz, który nie boi się oryginalnych połączeń, ale potrafi też sprostać tradycyjnym daniom. Bo nasze kolejne tapas to dokładnie takie jakie jedliśmy nie raz w hiszpańskich barach. Zamawiamy kiełbaskę chorizo w czerwonym winie (19 zł), patatas bravas (9 zł) czyli opiekane ziemniaczki w ostrym sosie pomidorowym oraz krążki kalmara (19 zł) z pomidorkami i majonezem limonkowym.
Chorizo i ziemniaczki to proste lecz świetne klasyki, które zawsze jem z przyjemnością. Chorizo jest prawdziwym chorizo a nie jakimś tam oszukanym i smakuje obłędnie. Jednak to kalmary robią na mnie największe wrażenie. Bardzo podoba mi się dodatek salsy pomidorowej, która sprawia, że danie nie zapycha i nie jest za ciężkie. Razem z majonezem limonkowym robią to danie dużo bardziej lekkim i przyjemnym niż jadłam do tej pory. Pycha!
Decydujemy się również na dwa dania główne z karty. Mimo, że kusi mnie paella daje się namówić na poliki wołowe i ponownie ośmiornicę, której po pierwszej próbie nie mogę się oprzeć i chce więcej.
Policzek wołowy, seler, kulki z batatów, chrzan i szczypiorek (36 zł) to solidne danie główne, po którym nie wyjdziecie głodni. Policzki są perfekcyjne, takie jak lubię czyli aż tak miękkie, że się rozpadają. Dosłownie rozpływają się w buzi. Jeśli np. nigdy policzków nie jedliście polecam tu zacząć z nimi swoją przygodę. W kuleczkach z batatów zakochuję się od pierwszego kęsa, na zewnątrz chrupiące w środku super miękkie, zrobione z puree. Daniem tym najedzą się nawet Ci z bardzo dużym głodem, porcja jest olbrzymia.


